W czasach, dla niektórych już dawno minionych, kiedy zieloność w głowie była stanem permanentnym, a głupota i lekkie szaleństwo towarzyszyły nam na każdym kroku, samodzielny wyjazd pod tzw. namiot, na obóz czy inną wyprawę, w której kochani rodzice nie uczestniczyli, był darem niebios.
W tym miejscu należy się poważnie zastanowić, czy decyzja mamy i taty puszczających nas samopas na wakacyjne wyjazdy była związana z ich złotymi sercami oraz bezgranicznym zaufaniem do własnych dzieci, czy też raczej przekraczającą wszelkie pojęcie naiwnością podyktowaną bezwarunkową miłością do swych latorośli.
Tak czy siak, w owych czasach nikt nie zastanawiał się nad powodami, dla których małolaty mogły wreszcie urwać się z paska rodzicielskiej kurateli. Ważne, że pakowało się plecaki, kompletowało sprzęt turystyczny, z ulubionej świnki wyciągało pieczołowicie zbierane przez cały rok zaskórniaki i już prawie można było wsiadać do pociągu, autobusu lub innego pojazdu, który wiózł nas w stronę wyczekiwanych, a podniecająco nieznanych mitycznych miejsc letniego wypoczynku.
No właśnie prawie. Albowiem przed chwilami wyczekiwanego szczęścia należało poddać się jakże przykremu, dla każdego dziecka, któremu wydaje się, że jest już dorosłe bardzo i rozumy zjadło wszystkie na świecie, obowiązkowi wysłuchania przestróg i dobrych rad z ust osób starszych płynących. Nasi bliscy z troski, ale zapewne także ku uspokojeniu własnego sumienia i poczucia obowiązku, obficie takowych młodszym udzielali.
Na wszystkie pouczenia grzecznie potakiwaliśmy głową, zgadzaliśmy się absolutnie w każdym punkcie i nawet tak absurdalne przykazania, jak wchodzenie do wody tylko do kolan, pływanie w kole ratunkowym oraz górskie wędrowanie ograniczone jedynie do spacerów nad szczawnickim Grajcarkiem przyjmowaliśmy bez mrugnięcia powieki ze stoickim spokojem.
Gdy już wszelkim procedurom stało się zadość, mogliśmy wreszcie rzucić się w ramiona letniej przygody. Co później się działo, to już zupełnie nowa historia.
Mieć zielono w głowie (zieloność w głowie) oznacza być człowiekiem nieodpowiedzialnym, młodym, niedoświadczonym, ale też pełnym zapału i chęci poznawania świata.
Dar niebios to coś bardzo cennego i unikatowego, często pojawiające się nagle i niespodziewanie.
Puszczać kogoś samopas, czyli samodzielnie, bez kontroli ze strony innych.
Mieć złote serce – oznacza bycie bardzo dobrym człowiekiem.
Miłość bezwarunkowa, czyli taka, w której kochamy kogoś niezależnie od jego wad i postępowania.
Tak czy siak, czyli niezależnie od okoliczności, ostatecznie, w końcu.
Urwanie się z paska – oznacza uniezależnienie się od kogoś, wyrwanie się spod jego wpływu.
Zaskórniaki ze świnki - to pieniądze wybrane ze skarbonki, często długo zbierane na czarną godzinę.
Powiedzenie o kimś, że zjadł wszystkie rozumy – oznacza kogoś bardzo mądrego, ale czasem przemądrzałego i wywyższającego się ponad innych.
Bez mrugnięcia powieką, czyli bardzo spokojnie, w opanowany sposób.
Gabriela WOŹNIAK-KOWALIK,
nauczycielka skierowana do Łucka i Kowla przez ORPEG
CZYTAJ TAKŻE:
ZWIĄZKI FRAZEOLOGICZNE: KŁAMSTWO MA KRÓTKIE NOGI
ZWIĄZKI FRAZEOLOGICZNE: NA NOWY ROK
ZWIĄZKI FRAZEOLOGICZNE: ŚWIĄTECZNA GORĄCZKA
ZWIĄZKI FRAZEOLOGICZNE: PROROCZE SNY
ZWIĄZKI FRAZEOLOGICZNE: MEDYCZNE SŁÓWKA
ZWIĄZKI FRAZEOLOGICZNE: TAKIE SOBIE SPOTKANIA